Jesienna konkwista Prądnika trwa w najlepsze
Pogoń Miechów - Prądnik Sułoszowa 2:4 (1:1)
0-1 10' Krzysztof Kaganiec
1-1 34'
1-2 54' Krzysztof Kaganiec (as. Grzegorz Gądek)
1-3 59' Krzysztof Kaganiec (as. Miłosz Michalski)
2-3 75'
2-4 82' Grzegorz Gądek (as. Dominik Kajda)
Prądnik: Marcin Chmiest - Kacper Gęgotek, Piotr Kaganiec, Kozioł Jarek, Dawid Gęgotek - Krzysztof Kaganiec, Dominik Kajda - Mateusz Gąsiorek, Dominik Zając (65' Sebastian Śmigielski), Grzegorz Gądek - Miłosz Michalski
Po odczarowaniu terenów w Pilicy oraz Bydlinie, tym razem przyszła pora na Miechów. Pogoń to spadkowicz z ligi okręgowej, prowadzony przez swojego super-strzelca Maniaka po 11 kolejkach zajmował pozycje lidera tabeli. Prądnik przystąpił do tego spotkania osłabiony brakiem kilku ważnych dla zespołu zawodników, z zaledwie jednym rezerwowym. Nie wpłynęło to jednak w żadnym stopniu na postawę zespołu, który od początku starał się grać wysoko pressingiem. W 10 minucie goście wykonywali rzut wolny z narożnika pola karnego. Pierwsza próba Krzysztofa Kagańca zakończyła się niepowodzeniem, jednak pomocnik dopadając do wybitej z pola karnego piłki otrzymał okazję do poprawy i precyzyjnym uderzeniem posłał piłkę w lewy górny róg bramki. Pogoń długo nie mogła zagrozić bramce strzeżonej przez Marcina Chmiesta, ich pierwsza okazja miała miejsce po blisko pół godzinie gry i od razu zakończyła się golem. W wyniku serii pomyłek gospodarze wyprowadzili kontratak, który zakończył się rzutem wolnym z boku pola karnego. Po zamieszaniu w szesnastce zamykający akcję zawodnik oddał wydawałoby się niegroźny strzał w środek bramki, jednakże spory błąd goalkeepera przyjezdnych sprawił, ze na tablicy wyników widniał remis. Kolejne minuty pierwsze części to gwałtowna wymiana ciosów. Najpierw po strzale Dominika Zająca piłka wylądowała na poprzeczce, w odpowiedzi Hubert Maniak nie wykorzystał momentu zawahania bramkarza Prądnika i w sytuacji sam na sam przeniósł piłkę obok lewego słupka.
Licznie zgromadzeni kibice w Miechowie po pierwszej połowie z pewnością mieli zaostrzone apetyty, druga odsłona również nie rozczarowała. Chwilę po zmianie stron w zupełnie niegroźnej sytuacji bezmyślnie zachował się bramkarz Pogoni i sfaulował w polu karnym Grzegorza Gądka. Problemów z zamianą jedenastki na gola tradycyjnie nie miał kapitan gości i Prądnik ponownie objął prowadzenie. Dziesięć minut później goalkeeper z Miechowa doświadczył "deja vu" i powtórnie przewinił w obrębie pola karnego, tym razem faulując w sytuacji sam na sam Miłosza Michalskiego. Rzuty karne egzekwowane w tym sezonie przez Krzysztofa Kagańca to inwestycja pewniejsza, niż lokata w szwajcarskim banku, pomocnik gości ponownie trafił do siatki i przy okazji skompletował hattricka. Gospodarze po stracie trzeciej bramki wyraźnie się przebudzili i rzucili do ataku wszystkie swoje siły. Prądnik został zamknięty na swojej połowie, a przez pole karne przechodziło może nie tornado, ale przynajmniej orkan "Grzegorz". Dwukrotnie przed strata bramki ratować swoją drużynę musiał Marcin Chmiest, rehabilitując się tym samym za wpuszczonego gola. Pogoń w końcu dopięła swego zdobywając kontaktowego gola, po zagraniu wzdłuż bramki. Piłka odbiła się jeszcze od jednego z zawodników Prądnika i dosłownie strzałem z linii bramkowej formalności dopełnił napastnik gospodarzy.
Gdy wydawało się, że remis jest kwestią czasu, Prądnik uspokoił swoją grę, przyczyniło się do tego również wejście Sebastiana Śmigielskiego. Szesnastolatek dostał w końcu swoją szansę, grał bardzo odpowiedzialnie i dał trenerowi Marcinowi Górce sporo argumentów, by korzystać z niego zdecydowanie częściej. Gwóźdź do trumny gospodarzy wbił Grzegorz Gądek, który po ładnej klepce z Dominikiem Kajdą pewnym strzałem trafił do siatki, przełamując w końcu swoją niemoc w tym sezonie. To trafienie wyraźnie podcięło skrzydła liderowi, który nie potrafił odpowiedzieć już do samego końca spotkania. Duża w tym zasługa Dawida Gęgotka, który w ostatnich minutach zażegnał niebezpieczeństwa, wybijając w ostatniej chwili piłkę sprzed swojej bramki.
Do końca rozgrywek jeszcze trzy spotkania. Przede wszystkim drużyna musi zacząć lepiej punktować w meczach domowych (zaledwie pięć punktów w pięciu meczach), aby móc spoglądać w stronę szczytu tabeli.
Komentarze