Bicie głową w mur
Prądnik Sułoszowa - Wielmożanka Wielmoża 0-1 (0-1)
0-1 27' Adrian Przybek (Rzut Karny)
Prądnik:
Paweł Ćwięczek - Kacper Gęgotek, Piotr Kaganiec, Artur Gęgotek, Dawid Gęgotek - Krzysztof Kaganiec, Dominik Kajda - Grzegorz Gądek (64' Dominik Zając), Michał Szczepański(64' Jarosław Kozioł), Mateusz Gąsiorek (46' Patryk Zając) - Miłosz Michalski
W minioną niedzielę nowo oddany stadion mógł po raz pierwszy być miejscem zmagań dwóch odwiecznych rywali z gminy Sułoszowa. W gronie faworyta większość osób typowało drużynę gospodarzy, jako że Prądnik dość dobrze zaczął rozgrywki i po 10 kolejkach plasował się na wysokim trzecim miejscu. Goście z kolei po serii nieudanych spotkań chcieli w końcu się przełamać i zacząć marsz w górę tabeli. Spotkanie rozpoczęło się dość spokojnie, optyczna przewaga była po stronie Prądnika, który stworzył kilka niegroźnych sytuacji. Po około kwadransie zespół dowodzony przez Marcina Górkę mógł objąć prowadzenie. Po bardzo składnej akcji na bramkę gości
popędził Mateusz Gąsiorek, ale jego strzał nie znalazł drogi do siatki. Sytuacja ta zemściła się niemal natychmiastowo - w polu karnym po starciu z Piotrem Kagańcem padł Mateusz Gądek, a ku zdziwieniu wielu osób sędzia zaklasyfikował to zdarzenie jako faul i wskazał na jedenasty metr. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Adrian Przybek, a Paweł Ćwięczek, mimo iż wyczuł intencję strzelca - nie zdołał obronić strzału. Po tej sytuacji Wielmożanka jeszcze bardziej się cofnęła, a Prądnik cierpliwie budował swoje ataki, próbują doprowadzić do wyrównania. Obraz meczu nie zmieniał się, gospodarze starali się jak mogli, ale w żaden sposób nie potrafili zagrozić bramce strzeżonej przez Sebastiana Reśkę. Dokonane zmiany także nie wpłynęły istotnie na przebieg spotkania. Po godzinie gry co prawda wyrównującą bramkę zdobyl Miłosz Michalski, ale sędzia asystent w tym przypadku dopatrzył się gdzieś minimalnego spalonego. Trener Górka postawił wszystko na jedną kartę i na ostatnie minuty wzmocnił ofensywę swojej drużyny, wprowadzając do ataku Jarosława Kozła. Ten niemal po chwili nieomal nie odwdzięczył się golem i tylko olbrzymi pech sprawił, że jego uderzenie z ponad 40 metrów nie znalazło drogi do siatki. Niestety ku rozczarowaniu licznie przybyłych fanów wynik utrzymał się do końca spotkania i drużyną, która po tym meczu miała mnóstwo powodów do świętowania okazała się Wielmożanka.
Komentarze